piątek, 4 września 2015

POKRZYWDZONA

1 września na 'wszystkich' blogach, fapejdżach i instagramach zobaczyć można było uśmiechnięte, radośnie idące w stronę przedszkola, dzieci.

Dlaczego między tymi dziećmi nie znalazła się Kornelia

W życiu nie pomyślałabym, że tak bardzo się o to 'zatroszczycie' ...





Ale skoro tak bardzo Was to męczy i ciekawi to "z chęcią" odpowiem.
Choć temat ten, przyznam szczerze, strasznie podnosi mi ciśnienie, bo totalnie nie rozumiem nagonki na 3 letnie dzieci zostające w domu !

Dlaczego?
No więc z wielu dla mnie powodów.

Pierwszy i najważniejszy jest taki, że Kornelia to żywe srebro i w licznej grupie, gdzie Pań jest jak na lekarstwo [czytaj: 2 opiekunki na 30tkę maluchów], moje dziecko mogłoby zrobić sobie poważną krzywdę - tfu tfu !!!
I tu dosłownie wczoraj, w dwa dni po rozpoczęciu roku szkolnego, pojawia się w wiadomościach informacja o "odważnym" 3 latku, który uciekł z przedszkola i sam [ruchliwą ulicą] wrócił do domu ! O_o
Sam !!
Myślicie, że to się dzieje tylko w TV !?
Nie. To się dzieje tuż za rogiem ! bo tak naprawdę nie potrzeba wiele, wystarczy zaledwie kilka sekund czyjejś nieuwagi ...

Po drugie - Kornelia jest okropnym niejadkiem.
Dla niej [choć dla mnie też!] pora jedzenia to momentami koszmar :(
I żadne chwyty, żadne metody, nawet przekupstwo ! nie zmuszą jej do zjedzenia jeśli ona po prostu nie ma na to jedzenie ochoty.
Gdybym jej nie karmiła, nie biegała za nią z talerzem - nie jadłaby cały dzień.
Aha! i od razu uprzedzam komentarze typu "w grupie dzieci jedzą wszystko!"- ok, może inne dzieci tak. Bo my z Kornelią nie raz robiliśmy taką próbę... i wszystkie dzieci pięknie jadły, wręcz się zajadały, a Kornelia ? w stronę jedzenia nawet nie spojrzała.
[pomijam już to, że w wielu przedszkolach wybiera się najtańszy możliwy catering i dzieci codziennie zajadają zupy na kostkach rosołowych czy ociekające spalonym tłuszczem naleśniki!]
Chyba nie muszę dalej argumentować ?

Trzecia sprawa to taka, że mamy mały problem z 'kupką' :(
Nie wnikając w szczegóły chodzi o to, że Kornelia jeśli ma zrobić ją na nocnik będzie powstrzymywać choćby i kilka dni !!!
Aktualnie jesteśmy na dobrej drodze żeby raz na zawsze pozbyć się pampersów [tym bardziej, że siusiu robi na nocniczek już od ponad 9 miesięcy! w nocy też oczywiście ma majteczki - wpadki nie było nigdy]
Wiem, że jeśli oddałabym ją do przedszkola i przyszedł by czas na zrobienie kupki ktoś mógłby ją wyśmiać a wtedy cały mój trud poszedł by na marne, nie mówiąc już o tym jak poczułaby się Kornelia, która jest bardzo wrażliwą i delikatną osóbką... 

Po czwarte - nie pracuję.
Czyli skoro siedzę w domu to logiczne jest, że nie tylko mam dla dziecka czas ale i nie do końca stać mnie na posłanie go do przedszkola. 
Jeśli czesne [czynsz? nie wiem jak to się w przedszkolach nazywa?] wynosi 300 - 400zł to okey, i bezrobotna matka może sobie na ten 'luksus' pozwolić.
Ale co jeśli mieszkamy w większym mieście i za przedszkole musimy zapłacić co najmniej jeszcze raz tyle? 
Wtedy to jest nierealne. Bądźmy ze sobą szczerzy !

Po piąte - choroby.
Tak wiem ! Dzieci muszą swoje odchorować bo tak właśnie buduje się ich układ odpornościowy ale mimo tego chciałabym jeszcze oszczędzić Kornelii tych wszystkich wirusów.
Mam wrażenie, że ciut starsze dzieci lepiej znoszą leżenie w łóżku i prędzej da się je przekonać do łykania leków. Poza tym wszystko już powiedzą - co, gdzie boli itd, a to jest w chorowaniu najważniejsze.
[Kornelia chociaż mówi wszystko już od ponad roku to nie jestem do końca przekonana czy potrafi dokładnie opisać to co dzieje się z jej ciałem]

Ostatnia sprawa, która mnie męczy to taka, że wiem jak praca z dziećmi wygląda 'od kuchni'...
Jako wychowawca/opiekun pracowałam 2 lata [z wykształcenia jestem pedagogiem].
Jak myślicie jak często słyszałam od koleżanek z pracy teksty typu "ten dzieciak doprowadza mnie do szału!"; "a niech płacze w cholerę, ja nie jestem tu od przytulania"; "która godzina? nie mogę się doczekać powrotu do domu!" i tak dalej i tak dalej ...
Wiecie co to oznacza? że naszym dzieckiem może opiekować się osoba, która nienawidzi i swojej pracy i swoich podopiecznych !! :/
Nie powiem, nikt święty nie jest i każdy ma gorsze dni! jednak ja nigdy przenigdy nie pokrzywdziłam czy odtrąciłam żadnego dziecka! To właśnie moja nadwrażliwość i empatia nie pozwoliły mi na dalszą pracę w takim miejscu.
Najwyraźniej wybrałam dla siebie nieodpowiedni kierunek studiów, bo kiedy wreszcie postanowiłam się przekwalifikować, czułam się w pracy jak ryba w wodzie. 



_________________
I co nadal myślicie, że moje dziecko jest pokrzywdzone ?
Nie. Nie jest !
Jest bardzo szczęśliwe :)

Dzieciństwo spędza z najważniejszą osobą w swoim życiu, z mamą.
Ma czas na zabawę i czas na naukę [na rynku mamy miliony gier i zabawek edukacyjnych!].
Je to na co ma ochotę i na spacery czy plac zabaw też chodzi wtedy kiedy chce. 
Te pierwsze wspólne lata, ten czas w domu, to nigdy więcej nie powróci...

I na nic argumenty typu "w przedszkolu dziecko lepiej się rozwija" czy "kontakt z rówieśnikami to podstawa prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie".

Bzdura !
Rozpoczęta przygoda z przedszkolem rok czy dwa lata później nie sprawi, że będzie ono 'gorsze' !
Będzie równie szczęśliwe, równie rozwinięte i równie sprytne co te, które do przedszkola chodzą od maleńkości !



Ps. Ja do przedszkola trafiłam jako 6 latka, tuż przed rozpoczęciem nauki w podstawówce.
Do tej pory nie zauważyłam żadnych negatywnych tego skutków.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje za Twój komentarz :)