Ostatnie dni dały mi wiele do myślenia...
Uświadomiłam sobie, że w blogosferze króluje przekonanie, że pewnym ludziom, w pewnych kręgach nie wolno zarzucać nic, co jest inne od tego, co sami chcą o sobie słyszeć.
Ba! Uświadomiłam sobie, że to co uznawałam za zwyczajną dyskusję i zwyczajnie zadane pytanie, poniekąd wymagało to ode mnie dużej 'odwagi'! Bo okazuje się, że lepiej milczeć i ślepo podążać za manipulacją blogerek, które mogą wszystko.
Bo to one przecież!
Potrafię głośno powiedzieć "dość", nawet wtedy, kiedy wiem, że poniosę za to konsekwencję i ... poniekąd poniosłam...
Chociaż unikam afer, aferek i sensacji, czasem jestem wciągnięta TAM siłą.
Widocznie sprawiam wrażenie, niewinnej, słabej istoty, na którą wylać można wiadro pomyi, po czym w kącie cichutko się popłaczę i po chwili - zapomni.
A właściwie inni zapomną, ja zapomnę, moi czytelnicy zapomną.
Wreszcie na pewno można sobie poprawić humor moim kosztem.
Tak!? Wolno? Ponoć.
A cena za bycie blogerką, która odważy się napisać, coś czego inni nie napiszą jest bardzo wielka.
Chodzi przecież o popularność.
A na tym rynku jest duża konkurencja.
Tu każdy może być sławny.
W tej historii przez 5 minut byłam "ofiarą".
Wcześniej ofiarą była osobą, którą rzekomo ja zaatakowałam. Prostym pytaniem zresztą. Nie zrobiłam tego publicznie, nie zrobiłam tego na blogu. Zrobiłam to w prywatnej grupie, do której dostęp ma tylko pewna część blogerek.
Osoba, która była ofiarą (moją!) w końcu zrobiła się osobą atakującą, zmanipulowała swoich fanów, zmiotła [a raczej miała nadzieję ZMIEŚĆ!] mnie z powierzchni blogosfery i wyrwała wypowiedzi z kontekstu.
Bo tak można!
Takie są prawa blogosfery!
Rób tak, żeby inni Cię czytali. Pisz tak by inni nie widzieli sedna sprawy!
Tutaj wszystkie chwyty są dozwolone.
Ale czy 'sławnym' blogerkom wszystko wolno?
Niekoniecznie.
Wiem, że manipulacją czytelników daleko nie zajdą. Że jeżeli dana blogerka nie nauczy się dystansu, a konstruktywnej krytyki nie potraktuje jako rady, w końcu spadnie z piedestału...
Spadnie. I to z wielkim hukiem !
Czemu tak myślę?
Utwierdziły mnie w tym prywatne wiadomości [głównie od innych mam blogerek], które otrzymywałam przez te kilka ostatnich dni.
Dla wiarygodności fajnie by było teraz je tu wszystkie wrzucić...
Ale wrzucę tylko jedną! Tę, która trafiła prosto do Mojego serca. Pozostałe zostawię dla siebie. Ważne, że ja wiem jakie mam poparcie. Reszta nie ma totalnie znaczenia...
Szanuje Was i właśnie dlatego chcę zaoszczędzić Wam większości szczegółów. Uwierzcie mi na słowo. Tak będzie lepiej.
Wracając do tematu.
Zastanawiacie się na pewno co "upadło"...
Co, a może KTO ?
Otóż dzisiaj przeczytałam na pewnym blogu, że podobno skoro 'istniejemy' w sieci przestajemy być anonimowi. Zgadzam się...
Ale! To ja decyduję kiedy, jak i gdzie będę się "pokazywać" !
Bo czy prowadząc bloga, posiadając FB [czy to blogowe, czy prywatne] oraz codziennie wrzucając foty na Instagram, wyrażam zgodę na to, ażeby moja osoba, mój wizerunek, mógł zostać użyty przez pierwszą lepszą osobę z ulicy na jej własne "widzi mi się" ?
Czy "byle kto" może bezkarnie dokleić do mojej twarzy nędzną szmatkę i sprzedać ją sobie na allegro?
Czy ktokolwiek posiada prawo aby wrzucić sobie Moje zdjęcie, z Moją wypowiedzią [z grupy prywatnej!] po czym ironizować i pozwalać aby totalnie nie mające pojęcia o istnieniu mojej osoby ludzie ,wyśmiewali jej [mój!] rzekomo "nędzny żywot?"
Odpowiedź jest tylko jedna: NIE MOŻNA !
[dodatkowo! na samym dole Mojego bloga znajdziecie o tym informację!]
A jednak !
Na 'popularnym' blogu zwanym "makóweczki", ukazała się Moja twarz... [!!]
Dla jasności TYLKO Moja twarz, ponieważ inne zostały zamazane.
Moja widniała, ponieważ cel był jeden. Ja miałam pożałować. Pożałować zadanego i jakże niewygodnego pytania.
Najpierw patrzyłam z ogromnym niedowierzaniem!?
WTF!? Przecież prawo temu zabrania!
Ale widać prawo w Internecie można lekceważyć...
A tu na dodatek [surprise!] - owy BLOG od października 2013 roku prowadzi kampanię przeciw "kradzieży zdjęć z sieci"!
I TERAZ NAJLEPSZE !
To "słynna twórczyni" wrzuca wizerunek obcej MOJEJ! osoby publicznie, bez ogródek do swojego posta, pt."Blogini'?
To musiało skończyć się źle! Pytanie: dla kogo!??????
Dla niewtajemniczonych przedstawiam:
Plakat:
I jeden z wielu tekstów zawartych w poście rozpoczynającym akcję:
Oraz jeden z wielu komentarzy znajdujących się pod postem, w którym zostało wykorzystane Moje zdjęcie:
Uświadomiłam sobie, że w blogosferze króluje przekonanie, że pewnym ludziom, w pewnych kręgach nie wolno zarzucać nic, co jest inne od tego, co sami chcą o sobie słyszeć.
Ba! Uświadomiłam sobie, że to co uznawałam za zwyczajną dyskusję i zwyczajnie zadane pytanie, poniekąd wymagało to ode mnie dużej 'odwagi'! Bo okazuje się, że lepiej milczeć i ślepo podążać za manipulacją blogerek, które mogą wszystko.
Bo to one przecież!
Potrafię głośno powiedzieć "dość", nawet wtedy, kiedy wiem, że poniosę za to konsekwencję i ... poniekąd poniosłam...
Chociaż unikam afer, aferek i sensacji, czasem jestem wciągnięta TAM siłą.
Widocznie sprawiam wrażenie, niewinnej, słabej istoty, na którą wylać można wiadro pomyi, po czym w kącie cichutko się popłaczę i po chwili - zapomni.
A właściwie inni zapomną, ja zapomnę, moi czytelnicy zapomną.
Wreszcie na pewno można sobie poprawić humor moim kosztem.
Tak!? Wolno? Ponoć.
A cena za bycie blogerką, która odważy się napisać, coś czego inni nie napiszą jest bardzo wielka.
Chodzi przecież o popularność.
A na tym rynku jest duża konkurencja.
Tu każdy może być sławny.
W tej historii przez 5 minut byłam "ofiarą".
Wcześniej ofiarą była osobą, którą rzekomo ja zaatakowałam. Prostym pytaniem zresztą. Nie zrobiłam tego publicznie, nie zrobiłam tego na blogu. Zrobiłam to w prywatnej grupie, do której dostęp ma tylko pewna część blogerek.
Osoba, która była ofiarą (moją!) w końcu zrobiła się osobą atakującą, zmanipulowała swoich fanów, zmiotła [a raczej miała nadzieję ZMIEŚĆ!] mnie z powierzchni blogosfery i wyrwała wypowiedzi z kontekstu.
Bo tak można!
Takie są prawa blogosfery!
Rób tak, żeby inni Cię czytali. Pisz tak by inni nie widzieli sedna sprawy!
Tutaj wszystkie chwyty są dozwolone.
Ale czy 'sławnym' blogerkom wszystko wolno?
Niekoniecznie.
Wiem, że manipulacją czytelników daleko nie zajdą. Że jeżeli dana blogerka nie nauczy się dystansu, a konstruktywnej krytyki nie potraktuje jako rady, w końcu spadnie z piedestału...
Spadnie. I to z wielkim hukiem !
Czemu tak myślę?
Utwierdziły mnie w tym prywatne wiadomości [głównie od innych mam blogerek], które otrzymywałam przez te kilka ostatnich dni.
Dla wiarygodności fajnie by było teraz je tu wszystkie wrzucić...
Ale wrzucę tylko jedną! Tę, która trafiła prosto do Mojego serca. Pozostałe zostawię dla siebie. Ważne, że ja wiem jakie mam poparcie. Reszta nie ma totalnie znaczenia...
Szanuje Was i właśnie dlatego chcę zaoszczędzić Wam większości szczegółów. Uwierzcie mi na słowo. Tak będzie lepiej.
"Kasiu, chciałam Ci podziękować i pogratulować:
podziękować, za to, że otworzyłaś mi oczy na pewne sprawy i pewnych ludzi, pokazałaś jacy są naprawdę i czar prysł, ułuda przesłania całą działalność, ale zamiast się przyznać do błędu woli wymigiwać się oskarżeniami o zazdrość...
pogratulować: odwagi, że nie bałaś się napisać prawdy, nie bałaś się opinii innych, i w końcu nie bałaś się "jej" bo widzę, że większość chowa głowę w piasek. Wczoraj się za Wami wstawiłam a później przy pierwszej lepszej okazji M. to wykorzystała by mnie zlinczować, jeszcze raz Ci dziękuję i nie daj się zakrzyczeć!"
Wracając do tematu.
Zastanawiacie się na pewno co "upadło"...
Co, a może KTO ?
Otóż dzisiaj przeczytałam na pewnym blogu, że podobno skoro 'istniejemy' w sieci przestajemy być anonimowi. Zgadzam się...
Ale! To ja decyduję kiedy, jak i gdzie będę się "pokazywać" !
Bo czy prowadząc bloga, posiadając FB [czy to blogowe, czy prywatne] oraz codziennie wrzucając foty na Instagram, wyrażam zgodę na to, ażeby moja osoba, mój wizerunek, mógł zostać użyty przez pierwszą lepszą osobę z ulicy na jej własne "widzi mi się" ?
Czy "byle kto" może bezkarnie dokleić do mojej twarzy nędzną szmatkę i sprzedać ją sobie na allegro?
Czy ktokolwiek posiada prawo aby wrzucić sobie Moje zdjęcie, z Moją wypowiedzią [z grupy prywatnej!] po czym ironizować i pozwalać aby totalnie nie mające pojęcia o istnieniu mojej osoby ludzie ,wyśmiewali jej [mój!] rzekomo "nędzny żywot?"
Odpowiedź jest tylko jedna: NIE MOŻNA !
[dodatkowo! na samym dole Mojego bloga znajdziecie o tym informację!]
A jednak !
Na 'popularnym' blogu zwanym "makóweczki", ukazała się Moja twarz... [!!]
Dla jasności TYLKO Moja twarz, ponieważ inne zostały zamazane.
Moja widniała, ponieważ cel był jeden. Ja miałam pożałować. Pożałować zadanego i jakże niewygodnego pytania.
Najpierw patrzyłam z ogromnym niedowierzaniem!?
WTF!? Przecież prawo temu zabrania!
Ale widać prawo w Internecie można lekceważyć...
A tu na dodatek [surprise!] - owy BLOG od października 2013 roku prowadzi kampanię przeciw "kradzieży zdjęć z sieci"!
I TERAZ NAJLEPSZE !
To "słynna twórczyni" wrzuca wizerunek obcej MOJEJ! osoby publicznie, bez ogródek do swojego posta, pt."Blogini'?
To musiało skończyć się źle! Pytanie: dla kogo!??????
Dla niewtajemniczonych przedstawiam:
Plakat:
I jeden z wielu tekstów zawartych w poście rozpoczynającym akcję:
"To co jest w (szeroko pojętej sieci) JEST ZAWSZE CZYJEŚ! Czy to zdjęcie, czy tekst czy grafika.
Ja wiem, że nadmiar filmów SF mógł zrodzić w ludziach to poczucie, że cyberprzestrzeń to stado komputerów i avatarów, a informacje produkują tam tajne serwery i hologramy."
Dodam, że akcja ujrzała światło dzienne ponieważ zostało ukradzione zdjęcie dziecka Pani M.
Ale czy zacytowane zdanie powyżej mówi o tym, że akcja dotyczy tylko i wyłącznie zdjeć Naszych dzieci?
NIE !
I tu kolejny, potwierdzający Moją odpowiedź, PLAKAT :
Oraz jeden z wielu komentarzy znajdujących się pod postem, w którym zostało wykorzystane Moje zdjęcie:
"a czy to p. Marlena nie pisała ze zdjecie roweru w parku tez jest czyjas własnascia tak jak ten rower co tam sobie stoi przy ławce to co ukradniesz bo stoi, rower czy rece co za roznica?"
Ktoś pewnie zastanawia się, o jakie ręce chodzi!?
Ale spokojnie. Odpowiedź znajdziecie niżej.
Zapomniałabym !
Na stronie Państwa M. znajdziemy również coś nie coś z prawa karnego:
Na stronie Państwa M. znajdziemy również coś nie coś z prawa karnego:
"Obrona przez naruszeniami prawa do wizerunku
Zarówno przepisy kodeksu cywilnego, według których prawo do wizerunku jest dobrem osobistym, jak i przepisy ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych zapewniają dość bogaty arsenał środków prawnych na wypadek naruszenia prawa do wizerunku. Nie ma żadnych przeciwwskazań (poza ograniczeniami faktycznymi) do odnoszenia tych roszczeń do wizerunku w cyberprzestrzeni."
:)
[Plakaty i treści, które wykorzystałam w tym poście, znajdziecie TU]
Czemu to wszystko pokazuję?
Ponieważ autorka owego bloga, AMBASADORKA owej głośnej AKCJI, Pani M., zapomniała się na moment i wykorzystała [ukradła!] Moje zdjęcie, Mój wizerunek, do własnych celów. Jaki to był cel? Pytanie zadać trzeba jej.
Jedni mówią, że chciała być jeszcze bardziej popularna, inni, że brakuje jej ostatnio pomysłów na prawdziwe blogowe BUM, jeszcze inni, że jest po prostu "słabiutka w te klocki" ;)
Jedni mówią, że chciała być jeszcze bardziej popularna, inni, że brakuje jej ostatnio pomysłów na prawdziwe blogowe BUM, jeszcze inni, że jest po prostu "słabiutka w te klocki" ;)
Ja zaś myślę, że chciała pokazać:
"Ty Kasiu nie zaczynaj ze mną więcej, bo zrobię tak po raz kolejny!".
Zaatakowała mnie, bo w jej odczuciu ja "zaatakowałam" jej rodzinę! Dokładniej męża, który wrzucił na blogowego fanpejdża zdjęcie żywcem "ukradzione z sieci".
Tak, te wspomniane zdjęcię 'rąk'. :)
Tak, te wspomniane zdjęcię 'rąk'. :)
Zadałam niewygodne pytanie? Uraziłam dumę? Jako pierwsza zauważyłam potknięcie?
A może się przyczepiłam ?
Może i TAK !? Każdy interpretuje jak uważa.
Ja zadałam pytanie z czystej ciekawości, chciałam rozwiązać wątpliwości tych wszystkich, którzy ten 'błąd' zauważyli.
Może i TAK !? Każdy interpretuje jak uważa.
Ja zadałam pytanie z czystej ciekawości, chciałam rozwiązać wątpliwości tych wszystkich, którzy ten 'błąd' zauważyli.
Bo to nie było TYLKO moje pytanie. To było pytanie dużej grupy osób, które poruszają się po blogosferze.
Każdy z nas ma prawo zadawać pytania kiedy chce, jak chce i komu chce.
Jeżeli ktoś 'głośno krzyczy', że jest sławny, nosi "cholernie niewygodną koronę i trzyma ciężkie berło" - musi liczyć się z tym, że jego wpadki będą rzucały się w oczy. Jak to mówią: "cena sławy!"
Logiczne?
Dla mnie TAK !
Każdy z nas ma prawo zadawać pytania kiedy chce, jak chce i komu chce.
Jeżeli ktoś 'głośno krzyczy', że jest sławny, nosi "cholernie niewygodną koronę i trzyma ciężkie berło" - musi liczyć się z tym, że jego wpadki będą rzucały się w oczy. Jak to mówią: "cena sławy!"
Logiczne?
Dla mnie TAK !
Jesteśmy tylko ludźmi, nie jesteśmy nieomylni. Błędy popełnia każdy z Nas.
Pan Tata mógł napisać: "sorry. ale gafa!". Przemilczał jednak. Usunął wspomniane wcześniej foto i siedział cicho...Właściwie wszystko poszłoby w niepamięć gdyby nie publiczny atak na Moją osobę ze strony jego żony.
Pan Tata mógł napisać: "sorry. ale gafa!". Przemilczał jednak. Usunął wspomniane wcześniej foto i siedział cicho...Właściwie wszystko poszłoby w niepamięć gdyby nie publiczny atak na Moją osobę ze strony jego żony.
Autor głośnego "BLOG'a" napisał w komentarzu pod jednym ze swoich wpisów:
"Atakowany ma prawo bronić się w dowolnie wybrany sposób.
Gdy ktoś na ulicy zaatakuje cię scyzorykiem, masz prawo j****ć mu z armaty."
Tymi oto słowy utwierdził Mnie w tym, że TEN post opublikować muszę!
Bronię się więc!
Bo bronić się mogę.
Bo bronić się mogę.
Mogłabym napisać Wam wiele więcej, ale po co? Blogosferą rządzą pewne prawa. Niestety.
I wbrew pozorom nie ogłaszam upadku akcji, która ma słuszne przesłanie.
Obalam jej twórcę, jakoby była to osoba z zasadami, przestrzegająca praw swojej własnej akcji!
Bo w momencie kiedy sama łamie prawa kampanii i podstawowy jej punkt, ja ponownie głośno zadaje pytanie:
Czy ma ona jakikolwiek sens?
Czy ma ona jakikolwiek sens?
I wiecie co? To jest dopiero początek ...
Początek końca !
Początek końca !