niedziela, 29 czerwca 2014

Made in 1984

29 czerwca...
Moje małe wielkie święto :)

Dzisiejszy dzień miał wyglądać ciutkę inaczej...
Los jednak zadecydował za Nas.
W domku mamy 'pacjenta' po operacji a za oknem od rana pada deszcz, tak więc TA niedziela upłynie Nam pod hasłem 'piżama party' :)
Błogie lenistwo, przepyszny tort bezowy, wino z bąbelkami i dużo, dużoooo zabawy oraz uśmiechu :)))

I wiecie co?
Jestem dziś o rok starsza ale naprawdę MEGA szczęśliwa ! ❤️
A to dopiero początek! 
W końcu życie zaczyna się po trzydziestce, prawda ? :P



poniedziałek, 16 czerwca 2014

GOFRY BELGIJSKIE

Uwielbiam słodkości !
Wszystkie czekolady, ciasta, ciasteczka i desery to moja ogromna słabość...
[odziedziczyłam w genach po tatusiu! :P]
Mogłabym nie jeść śniadania, obiadu ani kolacji tylko po to ażeby żywić się słodyczami :P

Aj noł, aj noł !!! Nie można tak żyć ;)
A na pewno nie za długo.

Mimo wszystko ostatnie dni upłynęły u Nas pod hasłem "im słodziej tym lepiej" :P
Tym oto sposobem przez cały weekend codziennie piekłam Pavlovą, którą zajadaliśmy ze śmietaną i truskawkami... no a dziś rano, po raz pierwszy w życiu, pokusiłam się na drożdżowe gofry !
GOFRY BELGIJSKIE !



czwartek, 12 czerwca 2014

FUN, FUN, FUNGOO !

Kto jako dziecko nie marzył o tym aby mieć swój własny, osobisty plac zabaw z domkiem 'na drzewie', zjeżdżalnią, piaskownicą i innymi bajerami?
Ojjj... ja marzyłam...
Jednak moje marzenie spełniło się dopiero teraz :)
Dzięki Mojej córeczce 




wtorek, 10 czerwca 2014

COLORFUL

Ufff!
Ale gorąco dziś było :) normalnie Afryka dzika :P

Na początku chciałam przeprosić Was za naszą ostatnią nieobecność... ale u Nas to zawsze coś ! :P
Najpierw laptop odmówił posłuszeństwa i trzeba było szybko rozejrzeć się za jakimś nowym ;/
[padło na Asus'a - liczę na to, że nie będzie tak awaryjny jak mój poprzedni?]
Później choróbsko Nelki i ta paskudna pogoda za oknem...
Teraz znowuż kiedy Nelusia zdrowa jak rybka [odpukać!], za oknem pogoda piękna - to czasu brak :) 
Jakby nie było całe dnie na ogrodzie spędzamy, a wieczorem, jak Kornelia uśnie, chwilę później padam i ja...
[choć ostatnio udało mi się nadrobić troszkę 'kino domowe' i obejrzałam kilka rewelacyjnych filmów: "Ja, Frankenstein", "Istnienie", "RoboCop" i "Jack Ryan. Teoria chaosu" - szczerze polecić mogę wszystkie cztery!] :)

No NIC trzeba wrócić do 'zblogowanych', bo nikt [poza hejterami afkors :P] nie chce przecież ażeby mój blog pajęczyną zarósł ;) szczególnie, że wiem, że jesteście tu, wpadacie i wypatrujecie co nowego u Nas! :)
[co oczywiście sprawia, że jest mi przeogromnie miłoooo! :* ]

Ps. Dzisiejsze popołudnie 'sponsorowała' ciocia Agnieszka i jej wspaniały prezent- niespodzianka! :*
Jeszcze raz DZIĘKUJEMY Ci Kochana! ♥ ♥ 









kapelusz h&m || sukienka h&m ||
sandałki adidas ||

piątek, 6 czerwca 2014

Panikara !

Ostatnimi czasy zasypywałam Was pytaniami dotyczącymi zdrowia Mojej Kornelii.
Najpierw przypałętała się jakaś dziwna wysypka, która dopadła ją w Grecji, później powrót do domu i straszna choroba lokomocyjna w autokarze, a teraz bardzo wysoka temperatura, która pojawiła się o tak sobie, bez powodu :(

Czasem jak czytam Wasze odpowiedzi, ogromnie zazdroszczę niektórym mamom spokoju i opanowania.
Ja od razu "biegnę" z Kornelią do lekarza, a najlepiej to w ogóle jak lekarz przyjedzie do Nas, bo zaoszczędzam Kornelii i sobie dodatkowych stresów związanych z niezbyt przyjaznym miejscem jakim jest poczekalnia pełna płaczących dzieci :(
Mało tego!
Diagnozę ZAWSZE muszę potwierdzić u innego lekarza - stąd wizyty z reguły są dwie [oczywiście najlepiej prywatne!] ;/
Niestety mi jest ciągle mało! Bo jak to zwykle bywa, co lekarz to inna "choroba" ;(
Ciągła niepewność popycha mnie nadal do poszukiwania odpowiedzi i wtedy właśnie pytam Was [najczęściej na blogowym fanpejdżu].
Jakby tego było mało pytania ślę również i do męża zaprzyjaźnionej mamy blogerki, który jest lekarzem.
Od razu z tego miejsca chciałam mu bardzo podziękować za pomoc i za to, że nie ważne czy napiszę w dzień czy w nocy - zawsze dostanę odpowiedź ! :)
Oj... są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie :) 
I pomyśleć, że gdyby nie blog nigdy bym ich nie poznała !

No ale wracając do tematu.
W większości przypadków ostatecznie okazuje się, że jak zwykle panikowałam! bo Kornelia jest zdrowiutką, dzielną i silną dziewczynką. Odporność ma wysoką i niejednokrotnie już drobne choróbska pokonywała samodzielnie.
Co się okazało tym razem?
Najprawdopodobniej trzydniówka. No ale żeby potwierdzić trzeba pobrać krew i mocz.
Po co więc przez ostatnie 3 doby podawałam [na siłę! :(] antybiotyk? Malutką dawkę, no ale zawsze :/
Ale przecież czy to był błąd też nie wiem!? Bo gardełko było [podobno!] dość mocno zaczerwienione. 
Dziecko pokazywało, że coś boli w klatce piersiowej, jakoś ciężej przełykała... 
Eh...
Nadal więc NIC NIE WIEM i chyba do momentu kiedy Kornelia nie stanie się w pełni świadomą dziewczynką - nigdy się nie dowiem co tak naprawdę w danym momencie jej dolega.

Kiedy była maleńka przejmowałam się nawet drobnym katarkiem.
Kiedy płakała, ja po cichu płakałam razem z nią. 
Nocami nie spałam, czuwałam żeby NIC jej się nie stało.
Czemu tak robię?
Nie wiem!? Widocznie taka już jestem. Mam taki 'głupi', przejmujący charakter, niezależny ode mnie.
Jestem taka odkąd pamiętam, a jeszcze oliwy do ognia dolało to, co spotkało mnie w ciąży :(

Tak naprawdę "zdrową" ciążą cieszyłam się TYLKO dwa dni...
Od momentu zobaczenia dwóch upragnionych kresek na teście do pierwszej wizyty u ginekologa.
Kiedy wróciłam po niej do domu, ciesząc się z 2-3 tygodniowego zarodka, nagle zaczęłam dziwnie krwawić...
I w tym właśnie momencie moja ciążowa sielanka odeszła w niepamięć.
Najpierw ciąża zagrożona. Leżenie plackiem i przyjmowanie leków na podtrzymanie.
Kiedy minęło najgorsze, okazało się, że mam paskudną bakterię we krwi - cytomegalię, która, w każdym momencie! może zagrozić zdrowiu a nawet życiu dziecka!!!
Do 5 miesiąca męczyły mnie okrutne mdłości ! Czołgałam się wręcz do łazienki, nie miałam siły wstać z łóżka, drażniło mnie wszystko dookoła - zapachy, dźwięki, gwałtowne ruchy innych ludzi - no po prostu wszystko!
Ale tego było ciągle mało.
Praktycznie nic nie jadłam za to ciągle łykałam jakieś tabletki! Były nawet i antybiotyki.
Niektóre tak silne, że musiałam odstawiać bo nie dawałam rady znieść skutków ubocznych.
Chwile później dołączyły bakterie w moczu [pod tym linkiem możecie poczytać więcej w temacie], później kilku centymetrowy zastój wody w nerce,
i coraz więcej tabletek...
Wizyty u ginekologa i w laboratorium średnio co 2 tygodnie. Później już co tydzień.
Jednak najgorsze dla mnie było w tym wszystkim to, że cały czas żyłam z myślą, że Kornelia może urodzić się chora, albo w ogóle może się nie urodzić ! ;(
...
Nawet nie potrafię sobie na spokojnie o tym przypomnieć. Od razu płaczę ;(
Łzy kapią mi na klawiaturę...

Przez 9 miesięcy wylałam morze łez, nie przespałam wiele nocy, wiecznie się martwiłam, bałam, NIC mnie nie cieszyło. Cierpiałam. Nie dość, że psychicznie to i jeszcze fizycznie.

Kiedy urodziłam Kornelię zapytałam tylko o jedno - "czy moja córeczka jest zdrowa???"
Usłyszałam wtedy najpiękniej brzmiące jak dotąd słowo: TAK !

Jednak mój strach o nią nie minął.
Tak naprawdę dopiero wtedy zaczęłam się o nią panicznie bać! :(
Czy będzie z nią wszystko okey? Czy będzie chciała jeść? Czy nie będzie chorować? ...

I wiem, że ludzie mają większe problemy, że mierzą się ze strasznymi chorobami, problemami i tragediami...
Wiem!
Jednak dla mnie to Moje Dziecko jest NAJWAŻNIEJSZE i mogłabym dosłownie zatrzymać cały świat tylko po to żeby na jej twarzy gościła radość !
Bez niej nie byłoby mnie...

Kornelia - 2 miesiące :)



Także wybaczcie mi proszę moje ciągłe pytania...
I dziękuję Wam za to, że jesteście :*