Najpierw przypałętała się jakaś dziwna wysypka, która dopadła ją w Grecji, później powrót do domu i straszna choroba lokomocyjna w autokarze, a teraz bardzo wysoka temperatura, która pojawiła się o tak sobie, bez powodu :(
Czasem jak czytam Wasze odpowiedzi, ogromnie zazdroszczę niektórym mamom spokoju i opanowania.
Ja od razu "biegnę" z Kornelią do lekarza, a najlepiej to w ogóle jak lekarz przyjedzie do Nas, bo zaoszczędzam Kornelii i sobie dodatkowych stresów związanych z niezbyt przyjaznym miejscem jakim jest poczekalnia pełna płaczących dzieci :(
Mało tego!
Diagnozę ZAWSZE muszę potwierdzić u innego lekarza - stąd wizyty z reguły są dwie [oczywiście najlepiej prywatne!] ;/
Niestety mi jest ciągle mało! Bo jak to zwykle bywa, co lekarz to inna "choroba" ;(
Ciągła niepewność popycha mnie nadal do poszukiwania odpowiedzi i wtedy właśnie pytam Was [najczęściej na blogowym fanpejdżu].
Jakby tego było mało pytania ślę również i do męża zaprzyjaźnionej mamy blogerki, który jest lekarzem.
Od razu z tego miejsca chciałam mu bardzo podziękować za pomoc i za to, że nie ważne czy napiszę w dzień czy w nocy - zawsze dostanę odpowiedź ! :)
Oj... są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie :)
I pomyśleć, że gdyby nie blog nigdy bym ich nie poznała !
No ale wracając do tematu.
W większości przypadków ostatecznie okazuje się, że jak zwykle panikowałam! bo Kornelia jest zdrowiutką, dzielną i silną dziewczynką. Odporność ma wysoką i niejednokrotnie już drobne choróbska pokonywała samodzielnie.
Co się okazało tym razem?
Najprawdopodobniej trzydniówka. No ale żeby potwierdzić trzeba pobrać krew i mocz.
Po co więc przez ostatnie 3 doby podawałam [na siłę! :(] antybiotyk? Malutką dawkę, no ale zawsze :/
Ale przecież czy to był błąd też nie wiem!? Bo gardełko było [podobno!] dość mocno zaczerwienione.
Dziecko pokazywało, że coś boli w klatce piersiowej, jakoś ciężej przełykała...
Eh...
Nadal więc NIC NIE WIEM i chyba do momentu kiedy Kornelia nie stanie się w pełni świadomą dziewczynką - nigdy się nie dowiem co tak naprawdę w danym momencie jej dolega.
Kiedy była maleńka przejmowałam się nawet drobnym katarkiem.
Kiedy płakała, ja po cichu płakałam razem z nią.
Nocami nie spałam, czuwałam żeby NIC jej się nie stało.
Czemu tak robię?
Nie wiem!? Widocznie taka już jestem. Mam taki 'głupi', przejmujący charakter, niezależny ode mnie.
Jestem taka odkąd pamiętam, a jeszcze oliwy do ognia dolało to, co spotkało mnie w ciąży :(
Tak naprawdę "zdrową" ciążą cieszyłam się TYLKO dwa dni...
Od momentu zobaczenia dwóch upragnionych kresek na teście do pierwszej wizyty u ginekologa.
Kiedy wróciłam po niej do domu, ciesząc się z 2-3 tygodniowego zarodka, nagle zaczęłam dziwnie krwawić...
I w tym właśnie momencie moja ciążowa sielanka odeszła w niepamięć.
Najpierw ciąża zagrożona. Leżenie plackiem i przyjmowanie leków na podtrzymanie.
Kiedy minęło najgorsze, okazało się, że mam paskudną bakterię we krwi - cytomegalię, która, w każdym momencie! może zagrozić zdrowiu a nawet życiu dziecka!!!
Do 5 miesiąca męczyły mnie okrutne mdłości ! Czołgałam się wręcz do łazienki, nie miałam siły wstać z łóżka, drażniło mnie wszystko dookoła - zapachy, dźwięki, gwałtowne ruchy innych ludzi - no po prostu wszystko!
Ale tego było ciągle mało.
Praktycznie nic nie jadłam za to ciągle łykałam jakieś tabletki! Były nawet i antybiotyki.
Niektóre tak silne, że musiałam odstawiać bo nie dawałam rady znieść skutków ubocznych.
Chwile później dołączyły bakterie w moczu [pod tym linkiem możecie poczytać więcej w temacie], później kilku centymetrowy zastój wody w nerce,
i coraz więcej tabletek...
Wizyty u ginekologa i w laboratorium średnio co 2 tygodnie. Później już co tydzień.
Jednak najgorsze dla mnie było w tym wszystkim to, że cały czas żyłam z myślą, że Kornelia może urodzić się chora, albo w ogóle może się nie urodzić ! ;(
...
Nawet nie potrafię sobie na spokojnie o tym przypomnieć. Od razu płaczę ;(
Łzy kapią mi na klawiaturę...
Przez 9 miesięcy wylałam morze łez, nie przespałam wiele nocy, wiecznie się martwiłam, bałam, NIC mnie nie cieszyło. Cierpiałam. Nie dość, że psychicznie to i jeszcze fizycznie.
Kiedy urodziłam Kornelię zapytałam tylko o jedno - "czy moja córeczka jest zdrowa???"
Usłyszałam wtedy najpiękniej brzmiące jak dotąd słowo: TAK !
Jednak mój strach o nią nie minął.
Tak naprawdę dopiero wtedy zaczęłam się o nią panicznie bać! :(
Czy będzie z nią wszystko okey? Czy będzie chciała jeść? Czy nie będzie chorować? ...
I wiem, że ludzie mają większe problemy, że mierzą się ze strasznymi chorobami, problemami i tragediami...
Wiem!
Jednak dla mnie to Moje Dziecko jest NAJWAŻNIEJSZE i mogłabym dosłownie zatrzymać cały świat tylko po to żeby na jej twarzy gościła radość !
Bez niej nie byłoby mnie...
Kornelia - 2 miesiące :) |
Także wybaczcie mi proszę moje ciągłe pytania...
I dziękuję Wam za to, że jesteście :*
Ja Cie doskonale rozumiem bo przeszłas cięzko ciąże i ja jestem mloda mama ciąże przeszłam nawet dobrze to tez tak panikuje zaraz ze wszytkim lece do lekarza na NFZ ale mam super Pania Doktor wiec glowa do gory napewno bedzie wszytko dobrze:)
OdpowiedzUsuńAnna mama weroniki
wiesz, wydaje mi się, że dla każdej mamy swoje dziecko powinno być najważniejsze i taka panika jest normalna, zwłaszcza, że się bałaś przez całą ciążę. Sama mam 2 zdrowe córeczki, ale obie ciąże nie obyły się bez problemów i o ile radzę tutaj i tam na bazie własnych doświadczeń to jak którejś coś się zaczyna dziać to też mi się włącza :O Boże!!!!
OdpowiedzUsuńz dwojga złego wolę panikować niż nic nie robić...
Usuńjednak są matki, które przeczekują temperaturę, które nie biegną do lekarza z byle glutem, i które nie zamykają swoich dzieci w "złotych klatkach"...
i ja zwyczajnie zazdroszczę im bo mam wrażenie, że dłużej pożyją :P
mnie stres i nerwy zżerają wręcz momentami ! :(
Dziecko to skarb. Wiec się nie dziwię ze chcesz o nie dbać jak tylko potrafisz.
OdpowiedzUsuńMnie kilka razy spotkała historia ze niby nic strasznego objawy prawie żadne a ja jednak poszłam do lekarza na kontrolę bądź do drugiego.bo coś mi nie pasowało i okazało się że mam rację że to jednak nie jest zwykła blachostka.
matczyna intuicja...
Usuńtaki już los matki wydaje mi się... do końca życia będziemy ciągle martwić się o to serduszko, które przez kilka miesięcy mieszkało w naszym ciele...
OdpowiedzUsuńprawda ;) do końca życia... ;)
UsuńRozumiem Cię doskonale i to chyba tak już jest, że większość mam martwi się o każdy nawet najmniejszy katarek.
OdpowiedzUsuńJa 2 lata temu przeszłam horror jeśli chodzi o chorobę mojego synka. Zachorował po prostu na gardło tak stwiedziła pani na nocnym dyżurze. Podała antybiotyk i wszystko niby ładnie pięknie. Kontrola u lekarza rodzinnego i wszystko osłuchowo pięknie aż po powrocie do domu odkrywam że mały ma na pleckach lekką wysypkę. Czekam dzień aż rano moje dziecko jest praktycznie wszędzie pokryte wysypką. Szybka wizyta u lekarza i niemoc co to może być wiec wizyta szpital. Po południu mały jest tak spuchnięty ze oczu mu nie widać. Ze zdrowego dziecka z super odpornością okazuje się że odporność ma 0,01 i do tego CYTOMEGALIA I MONONUKLEOZA plus zapalenie płuc od mononukleozy i skąd to wszystko? Zła diagnoza lekarza i przez to wszystko mogłam go stracić. Do dziś kiedy coś się zaczyna dziać konsultuję się parę razy i zmieniłam lekarza rodzinnego.
Także doskonale Cię rozumiem i trzymam za was mocno kciuki :*
jej! to straszne ;(
Usuńbrak słów!!!
jednak na szczęście dziś to już tylko "złe" wspomnienie...
buziaki i dla Was :*
no straszne i na szczęście za nami ale jak sobie przypomnę to aż mi ciężko.
UsuńMały po szpitalu bardzo dużo chorował. Samo odbudowanie odporności trwało prawie 2 lata i to wszystko przez to że ktoś się nie znał. Gdyby od razu wykryto u niego Mononukleozę, podano dobre leki to po tygodniu było by wszystko ok a tak mały się wycierpiał. Dlatego też rozumiem Cię doskonale i wiem przez co przechodzisz. Ja też płakałam po nocach, że mały znów zachorował. Trzęsę się jak zaczyna się coś dziać do dziś dnia ale staram się wszystko zawsze konsultować i wierzę w to że będzie już tylko lepiej.
Całusy :**
Kochana...siły dużo siły!!! Kornelia dzielna ale Ty też! Jak Maja pierwszy raz zachorowała i trafiłyśmy do szpitala to teraz każdy katarek i kichnięcie już mnie niepokoi..chyba taki nasz los :( buziaki dla Was
OdpowiedzUsuńchyba tak... :( ;*
UsuńMysle ze kazda matka martwi sie o swoje dziecko i chce zeby bylo zdrowe,takze nie nazwalabym Cie panikara ;) ja tez wole isc od razu do lekarza,tyle ze my mamy zaufana lekarke na nfz ktora zawsze od razu zlecia badania zeby miec pewnosc diagnozy...moj Marcinek po urodzrniu nie byl zdrowy,lezal na oiomie dwa tygodnie wiec wiem co to niestety koszmarny strach o zycie dziecka...najgorsze,ze tak juz bedziemy sie martwic do konca swoich dni ;)
OdpowiedzUsuńoj jestem nią trochę :(
Usuńja martwię się nawet jak Kornelia jest zdrowa !
ale tak jak mówisz - matki się martwią i już, taki nasz los :)
wiesz jak dla mnie to rzecz naturalna,że martwimy się o zdrowie naszych maluchów! jedni potrafią jednak troszkę ukryć to co czują a inni wylewają wszystko na zewnątrz...ja też z tych co to raz dwa się rozklejają, od razu mam najgorsze myśli!dziecko jest takie bezbronne i my mimo,że robimy wszystko to niestety często mu nie pomagamy i chyba to jest w tym najgorsze :(
OdpowiedzUsuńpamiętam jak Madzik miała 3m i lekarka wykryła u niej szmery na serduszku niby nic strasznego a ja od razu płacz w gabinecie bo przecież mój tata chorował na serce...i tak w kółko kiedy to ostatnio gorączkowała tak nagle bez przyczyny ponad 40 stopni,wyniki ok to już wogóle w panice żyłam cudem przetrwałam bez płaczu wizytę! na szczęście mam doskonałą pediatrę która nie olewa i robi wszystko aby postawić diagnozę...Kochana jeśli Kornelka przechodziłaby teraz 3 dniówkę to powinno ją wysypać na koniec aby nazwać to książkową :)
a co do ciąży niby fajnie bo zero mdłości,dostałam na początku tylko tabletki na podtrzymanie ale to lekarz tak profilaktycznie bo akurat dużo było poronień...niby kolorowo? ale przez cały czas towarzyszył mi lęk i każde nawet drobne zadrapanie wywoływało u mnie panikę ze względu na moją chorobę cholestazę ciążową choć niby za sprawą usunięcia woreczka nie miałam mieć z tym problemu a jednak złapało mnie choć w drobnym stopniu! a po porodzie to już chyba automatyczne,że człowiek martwi się jeszcze bardziej ale to oznaka miłości :)
zdrówka :*
dokładnie!
Usuńbo bardziej niż własne dziecko nikogo się nie kocha :)
dzięki :*
Dasz rade Mamuśka :) Kornelcia to po mamie silna babka !!:) A w takich przypadkach strach jest przejawem nieograniczonej miłości !!! :)
OdpowiedzUsuńKasia...o mało nie zaczęłam płakać, gdy ten wpis czytałam. Patrząc na Kornelkę w życiu bym nie powiedziała, że miała tak dramatyczne wejście do życia....nie do uwierzenia...
OdpowiedzUsuńSPISAŁAŚ SIĘ NA 100% KOCHANA! Serio.
A mamy zawsze będą się martwić o dziecko,...nawet jak będzie miało ono już 30 lat :-) hihi! Taki nasz los....( ja też chcę zawsze od razu lecieć do lekarza - mężu mnie stopuje)
30 to jeszcze pikuś :P
Usuńzapewne będziemy się martwić nawet jak będą miały po 50 :D
Wiesz? Popłakałam się czytając.
OdpowiedzUsuńKażda z Nas martwi się o swoje dziecko, jedna jest bardziej zamknięta w sobie druga wylewa i wykrzykuje wszystko.
Ja podobnie jak ty jestem panikara i nawet histeryczka w jakimś stopniu... :(
Głową do góry! Oby to była trzydniowka! Pola również to przechodzila, 3 dni wysoka gorączka, osłabienie na 4 dobę wysypka na brzuszku i delikatnie na plecach.
Dużo zdrówka dla Kornelki! Buziaki :**
no właśnie my dziś mamy taką wysypkę, i na pleckach i na brzuszku...
Usuńdzięki Kochana :*
Ja też panikuję gdy coś się dzieje z jedną czy z drugą córą... Wiele przeszłaś, a Twój strach o córę jest jak najbardziej wytłumaczalny! U nas też niedawno Laura przeszła trzydniówkę- straszne przeżycie... Codziennie wysoka gorączka i osłabienie... U nas też Laura miała zaczerwienione gardło ale dostała tantum verde... Trzymajcie się!!
OdpowiedzUsuńno i właśnie boli mnie to, że może ten antybiotyk nie był jednak potrzebny..?
Usuńno ale czasu już nie cofnę, więc teraz już tylko chce żeby szybciutko wyzdrowiała !
buziaki dla Twoich dziewczynek :*
Kasia, po części wiem co czujesz bo nie dość, że bardzo źle znosiłam ciąże to jeszcze moja Ala od urodzenia ma kłopoty zdrowotne. Jednak musisz kobieto wyluzować nieco bo się wykończysz!!! Skoro Kornelka ma i tak dobrą odporność trzeba dać organizmowi nieco powalczyć - oczywiście bez przesady. Trzymam kciuki by Kornelka była zdrową dziewczynka, a Ty byś miała więcej spokoju ducha.
OdpowiedzUsuńwiem, wiem!
Usuńtyle, że to chyba jest silniejsze ode mnie ... :/
Płakałam się...
OdpowiedzUsuńKochana ja Cię rozumiem... ja też często panikuje..no może nie tak jak ty :) Ale każda mama chce dla swego dziecka jak najlepiej, a gdy mu już coś dolega wszystko by oddała by maluszek wyzdrowiał. Trzymajcie się ciepło :*
OdpowiedzUsuńTak to już chyba jest z tymi matkami. Powiem Ci, że ciesz się, że to tylko wysypka, tylko katarek, że nic innego nie dolega Korneli po tym co przeszłaś w czasie ciąży! Ktoś czuwa nad Tobą Kochana! U mnie nie skończyło się happy endem. Ciąża zagrożona porodem przedwczesnym od połowy. Zuzia jest głuchutka, ale i tak staram się ją traktować jak normalne dziecko. I każdy katarek, wysypkę przeżywam bardzo. Mimo wszystko każda matka martwi się o zdrowie swojego dziecka, nie ważne czy jest zdrowe, czy niepełnosprawne!
OdpowiedzUsuńDużo sił dla Ciebie i Kornelki :) Twarde babki z Was :) A jak to się mówi, kto pyta nie błądzi :)
Dziękujemy i Wam również życzymy dużo siły i wytrwałości !
Usuń;***
Kasiu, Kasieńko jesteś Cudowną Mamą - po prostu kochasz tą swoją Iskierkę :-)
OdpowiedzUsuń❤️
Usuń