poniedziałek, 15 lipca 2013

BLW czyli jak Kornelia zaczęła samodzielnie jeść...

Broniłam się rękami i nogami!
Przeraźliwie bałam się zaksztuszenia, zadławienia i czego tam jeszcze można doświadczyć złego! 

W końcu, pewnego dnia rano [jakieś 2 tyg temu] powiedziałam sama sobie - dość!

Przecież nie dam zrobić dziecku krzywdy! A wyręczać w jedzeniu do 18-tki, też nie mam zamiaru! :P

No więc na 'pierwszy raz' - śniadanko: chlebek cieniutko posmarowany masełkiem [82%], paróweczka Morlinka, kawałek dojrzałego [eko!] pomidorka oraz jajko na twardo [swojskie rzecz jasna!]...


Kornelia zachowała się świetnie! Tak jakby jadła sama od zawsze!

Złapała chlebek, w drugą łapkę paróweczkę i tak sobie na zmianę przygryzała! Wiadomo, że 60% jedzenia wylądowało na podłodze, okruchy nawet w pampersie [pojęcia nie mam jakim cudem!?], ale te 30-40% trafiło tam gdzie powinno i to już mi wystarczy do szczęścia! ;)
Pomidorek średnio smakował, bardziej niż gryzła to lizała, a mina była kwaśna. 
Jajko owszem! Już od kilku miesięcy dodaje jej do obiadków ugotowane żółtko, więc smak ten zna i lubi! Co się okazało- białko też jest smaczne! ;)
W mamusie to już nie jest, bo ja jajek nienawidzę! :P

Po pięknie zjedzonym śniadanku, Moje dzieciątko popiło sobie wodą i głośno westchnęło!

Ah, co za ulga!
Nie taki diabeł straszny jak go malują!
Serio, serio! :)

Było śniadanko, był i obiadek, bo kolacja zawiera bardzo zbliżone do śniadania menu! ;)


Co zauważyłam?

Kornelia bardzo lubi kalafiorka, mniej brokułkę, ale zje. Marchewka to też tak różnie, tu chyba od dnia zależy. Mięsko białe kurczaczkowe uwielbia! Cieszy mnie to, bo mięsko ważne w diecie dziecka.

Wiadomo, że nie poróbowałam jeszcze 'wszystkiego', bo dopiero zaczynamy przygodę z BLW, ale uwierzcie, naprawdę jest dobrze! :)


Jeżeli o owoce chodzi, to samej do rączki daje jej bananka. Lubi i zje troszkę.

Jabłko zaś i gruszkę wkładam do specjalnej "gryzaczkowej" siatki, która idealnie sprawdza się podczas jedzenia "twardych owoców"!
Kornelia jadła też już malinki, borówki oraz truskawki! No tak, jadła, o ile jedzeniem można nazwać lizanie i rozgniatanie owoców w rączce... ;)

Na chwilę obecną to tyle!

Codziennie staram się jej dać coś nowego, ale i nie zapominać o tych ulubionych produktach! ;)

Jeżeli o słodycze chodzi, jak już o żywieniu mowa, to jestem całkowicie na NIE!

Kornelia słodkiego nie jadła i nie je.
A ja jeżeli coś kupuję gotowego zawsze patrzę, żeby cukru nie było w tym wcale. 
Stawiam na naturę i witaminki w niej zawarte,
chociaż to nie znaczy absolutnie, że moje dziecko nigdy nie będzie słodkości wcinać!
Przecież serca bym nie miała zabronić jej tej przyjemności!
Ale na to przyjdze czas... :)



P.S. Zastanawiam się poważnie nad kupnem parowaru!